Nadchodzi taki moment, że źle obliczam spożycie bananów w domu. Zaczynają być za bardzo brązowe i za bardzo miękkie i jest ich o klika za dużo. Wiem, ze to super food i można jeść bez ryzyka, ale czasem seryjnie jest ich za dużo. I oto nadchodzi wybawienie: chleb bananowy, który nie jest chlebem, bo raczej przypomina wilgotne ciasto. Robi się go błyskawicznie i dość prosto. Na tyle prosto, że nawet udało mi się nic nie zepsuć, chociaż ostatnio mam do psucia wyjątkowy talent.
suche składniki:
- 1.5 szklanki mąki pszennej (u mnie graham)
- 1/3 szklanki cukru trzcinowego
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka sody
- 3 łyżeczki cynamonu (niekoniecznie)
- 1/2 szklanki workow kokosowych
- 1/4 łyżeczki soli
- 3 dojrzałe banany zgniecione
- 1/4 szklanki oleju roślinnego
- 1/3 szklanki mleka roślinnego
- rodzynki
- sliwki susz
- orzechy (?)
- można dodać wanilii albo zapachu
180 C// około 45 min- sprawdzałam patyczkiem, czy jest OK.