Trochę zapomniana kasza manna. Smak dzieciństwa. Pamiętam, ze kiedyś rozsmakowałam się w niej tak bardzo, że jadłam ją w ramach każdego posiłku przez kilka dni. Potem mi przeszło. Potem miałam fazę na jedzenie kaszy gryczanej. Właściwie jeszcze mi nie przeszło - mogę jeść gryczkę na śniadanie, obiad i kolację. Tym razem jednak powrót do manny. Sobotnie śniadanie, na luzie, ale nawet w dzień powszedni przed pracą znalazłabym czas na takie pyszności. Równie doskonale sprawdza się jako deser.
Gotowałam mannę na naturalnym mleku sojowym z Biedronki, które jest lekko słodkie, więc rozcieńczałam je wodą. W przypadku mleka niesłodzonego trzeba będzie je lekko osłodzić - nie podam proporcji, polecam próbować w trakcie słodzenia.
Śniadanie dla dwóch osób:
- 2 szklanki mleka roślinnego (albo 1 szklanka naturalnego sojowego z Biedronki i 1 szklanka wody)
- 6 płaskich łyżek sypkiej kaszy manny
Odlewam z podanej ilości płynu nieco mniej niż połowe i rozprowadzam w niej kaszę. Dzieki temu nie ma potem grudek. Chociaż jesli ktoś lubi grudki... Ja lubie :)
Pozostałą część mleka lub mleka z wodą zagotowuję w garnku, a po zagotowaniu powoli dodaję zimne mleko z rozprowadzoną kaszą. Mieszam, żeby wszystko ładnie sie połączyło. Podejrzewam, że moja kasza mogła być "błyskawiczna", bo gęstnieje błyskawicznie. Trzeba zmniejszyć gaz i chwilę poobserwować jak bąbelkuje.
Podawać w salaterkach, filiżankach lub szklankach z dodatkiem na przykład musu z truskawek i banana, konfiturą albo kilkoma kroplami soku malinowego. Truskawki wystarczy zmiksować z odrobiną cukru lub połówką banana.