Pierwsze podejście do szparagów. To znaczy pierwsze osobiste podejście. Kiedyś byłam nimi częstowana i stwierdziłam wtedy, że nie rozumiem zachwytu. Teraz gównie z ciekawości, bo kompletnie nie pamiętałam dlaczego wtedy nic do nich nie poczułam.
Kupiłam pęczek białych, przewertowałam internet - polecam post p.t. "Gotowanie szparagów przepis podstawowy" na Puszce - i zabrałam się do robienia pierwszej w życiu zupy z białych szparagów.
- bulion warzywny (z kostki lub z prawdziwych warzyw)
- 1 ziemniak
- pęczek białych szparagów
- mleko orzechowe lub inne roślinne
- przyprawy: sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Umyłam i obrałam szparagi, ucięłam im kilkucentymetrową główki i odłożyłam na później. Wyglądały trochę jak jakieś upiorne paluszki... Obierki ze szparagów, obrane szparagi i obranego ziemniaka ugotowałam w warzywnym wywarze. Obierki podobno dają więcej aromatu. Odłowiłam je po 15 minutach, jak już szparagi były miękkie. Całość, już bez obierków, zmiksowałam, a potem jeszcze przetarłam przez gęste sitko, bo mimo miksowania w zupie wciąż można było znaleźć włókna. Przecieranie zupy szparagowej zaliczyłam do czynności upierdliwych. Może na przyszłość grubej obierać?
Pozostałe kilkucentymetrowe łebki ugotowałam przez kilka minut w zupie, do której dodałam trochę (około 1/2 szklanki) mleka z orzechów nerkowca. Jeśli brak, to każde inne mleko roślinne będzie równie dobre.
Nie jest to bardzo fotogeniczna zupa, a do tego główki szparagów toną, więc musiałam kombinować, żeby było je widać. Ale za to jest bardzo smaczna, jeśli ktoś lubi delikatny, specyficzny smak szparagów. Ja jeszcze się nie przekonałam, ale będę próbować :) Może zielone? Może jeszcze w tym roku? Mimbel Kot wykazywał ogromne zainteresowanie zupą i rekwizytami, więc został uwieczniony.