Przepis znaleziony na blogu My New Roots, który jest niezwykłym źródłem pomysłów kulinarnych. Prowadząca bloga jest fachowcem od żywienia holistycznego, więc jej przepisy mają konkretną podbudowę. W orginalnym przepisie użyte były jeszcze 2 łyżki nasion chia i 4 łyżki łusek (łupin) babki płesznik, ale to pominęłam. Nasiona chia są dostępne na stoiskach i w sklepach ze "zdrową żywnością", ale o babke płesznik trzebaby się chyba bardziej postarać. Wyczytałam, że głównym składnikiem jej łusek jest śluz i używane są jako środek przeczyszczjący lub poprawiający perystaltykę jelit. Mam wrażenie, że śmiało można je zastąpić otrębami. Przecież miało być prosto, tak?
- 1/2 szklanka siemienia lnianego
- 10 łyżek zmielonego siemienia lnianego
- 1 szklanka łuskanego słonecznika
- 1/2 szklanki orzechów (np. migdałów)
- 1 i 1/2 szklanki płatów owsianych
- łyżeczka soli
- łyżka syropu z agawy (albo innej słodyczy)
- 4 łyżki roztopionego oleju kokosowego
- 1 1/2 szklanki wody (letniej)
- [ew.2 łyżki nasion chia]
- [ew. 4 łyżki łusek babki płesznik/otrąb]
- [czarnuszka/kminek]
Do dużej miski wsypać wszystkie suche składniki, wymieszać, dodać mokre, wymieszać. Zostawić na
1-2 godziny, albo dłużej, żeby suche składniki wchłonęły mokre składniki. Długą blaszkę zwaną keksówką (u mnie długości 25 cm) lekko natłuścić, przełożyć masę. Piec w 180 C przez 50 min lub dłużej. Chleb jest gotowy gdy się w niego postuka i słychać konkretny, głuchy odgłos.
Wyjąć z formy. Kroić po CAŁKOWITYM WYSTUDZENIU - to ważne. W przeciwnym razie będzie się kruszyć.
Poniżej widać jak chłopaki zaanektowały fotel. Początkowo obwąchiwały go nieufnie, potem zaczęły drapać i ucinać sobie drzemki. Teraz należy do nich.