Ciąg dalszy fazy dyniowej, czyli nadziewana hokkaido pieczona. Sprawdzana nawet na poźnojesiennym pikniku urodzinowym - bardzo wygodnie"naczynie" się zjada i nie trzeba zmywać :)
Przygotowujemy farsz:
25 dkg drobno pokrojownych pieczarek dusimy z równie drobno pokrojoną cebulą. Doprawiamy solą, czarnym mielonym pieprzem i ziołami. Kiedy się ładnie podduszą, dodajemy na patelnię szklankę ugotowanego ryżu (lub kaszy). Można podlać sokiem pomidorowym, jeśli farsz wydaje się za suchy. A nawet jeśli nie wydaje się za suchy można zawsze śmiało podlać białym wytrawnym winem. Próbujemy, czy dobre :)
Tak naprawdę tutaj następuje duża dowolność: moje pierwsze dynie były nadziewane kaszą jaglaną z grzybami leśnymi. Kolejne - pęczakiem i jarmużem, a ostatnie - ryżem pozostałym z poprzedniego dnia i pieczarkami. Przy pęczaku z jarmużem zepsuł się fotoaparat, więc zdążyłam tylko zarejestrować fazę pośrednią, czyli nadziewanie.
W międzyczasie piekarnik nagrzewał się do 200 C. Dwie nieduże dyńki hokkaido umyłam po zewnętrznej, odkroiłam im "czapeczki" i wydrążyłam łyżką środki. Włożyłam do środka farsz, posypałam płatkami drożdżowymi po wierzchu, przykryłam "czapeczkami" i zawinęłam każdą dynię w folię aluminiową. Pieczenie trwa około 50 minut, w zależności od wielkości dyń.
Na zdjęciu poniżej kot Vincent, mniej więcej w kolorze dyni, odpoczywa sobie na krześle w pozycji luźnej. Odpoczynek jest bardzo ważny. Nie tylko u kotów.
5 komentarzy:
Ja robiłam niedawno dynie faszerowaną soczewicą i kozim serem :)
świetny pomysł, nie jadłam faszerowanej dyni:) śliczny kotek:)
dobry pomysl, tez myslalam o soczewicy! zrealizuje niebawem! :)
Bardzo ciekawy pomysł, szkoda, że nie mam teraz dostępu do piekarnika... :(
szkoda, że dynie powoli się kończą. :( Zjadałabym taką nadziewaną...
Prześlij komentarz