Spring rollsy na surowo. Można je nadziewać na miliard sposobów, jak wyczytałam w internetach można je również smażyć. W Polsce nazywa się je sajgonkami, szczególnie wersję smażoną.
Przede wszystkim należy nabyć papier ryżowy, w który zawijamy różne chrupiące pyszności, pocięte w paski, żeby łatwiej było zawijać. Moje składniki - to, co znalazłam w lodówce i okolicach:
- tofu marynowane
- ogórek zielony
- rzodkiewki
- marchewka
- słodka papryka
- kolendra
Zamiast (albo obok) kolendry może być bazylia albo mięta. Można również zawijać sałatę, czarną rzodkiew, seler naciowy - co tam komu przyjdzie do głowy, albo co jest pod ręką.
Podczas ostatniej wizyty w Berlinie jadłam w doskonałym towarzystwie przepyszne spring rollsy, które orócz warzyw miały w środku makaron ryżowy. Do tego sos curry. Super sycące.
Pojedyncze płachty papieru ryżowego moczymy chwilę w wodzie, żeby zmiękły. Układamy na środku pokrojone w paski warzywka, dodajemy ciut sosu (np. wasabi albo chrzan), ostrożnie zawijamy nie drąc papieru.
Dość istotny jest sos. Na przykład może być taki:
- 1/4 szklanki wody
- sos sojowy
- ocet balsamico
- 1 łyżeczka cukru
- 1 ząbek czosnku
- coś ostrego - chilli albo harissa
Zagotować wodę, rozpuścić cukier i dodać pozostałe składniki. Wystudzić. Moczyć rollsy przed każdym gryzem.
2 komentarze:
wygląda bardzo ciekawie:0 nie jadłam jeszcze takiego dania:)
Ja zwykle robię spring rollsy z makaronem ryżowym i wszystkimi warzywami, jakie mam pod ręką. Danie idealne - lekkie, ale sycące:)
Prześlij komentarz