Pierwszy raz z nazwą 'parzybroda' zetknęłam się na Kaszubach w tym roku. Sądziłam, że to lokalny przysmak. Fantastyczna zupa, którą czestowali nas przyjaciele, pomagała odzyskac siły po festiwalowych wrażeniach. Nazwa, jak twierdził Filip, pochodzi od długich pasm słodkiej kapusty, która parzy brodę. Przewertowałam internet - zupa okazała się być przysmakiem regionu częstochowskiego, poznańskiego i śląskiego. Okazała się również nie być zupą, tylko daniem, a jeśli zupą, to tak gęstą, że łyżka staje. A nazwa podobno wzięła się stąd, że jest tak pyszna, że tak szybko się ją zjada, aż parzy brodę. No i przepisów mnóstwo wiele, a każdy inny. Oto moja wersja:
- 2 cebule
- kminek
- 1 ząbek czosnku
- 2 nieduże marchewki
- 1/2 główki białej kapusty
- 4 ziemniaki
- sól
- pieprz świeżo mielony
- liść laurowy
- majeranek
- dym
W dużym garnku rozgrzałam olej, podsmażyłam kminek, pokrojone w kostkę cebule, pokrojone w długie pasma marchewki (wczułam się..) i na końcu pokrojoną w długie pasma kapustę. Chwilę poddusiłam i dolałam wody. Sól, liść laurowy, pieprz i jedna łyżeczka vegety 'natur' (tej bez glutaminianu). Zaczęło się gotować i wtedy dodałam pokrojone ziemniaki, majeranek i 'dym'. 'Dym ' jest niezastąpioną przyprawą w płynie, która daje specyficzny 'wędzony' posmak. Pasował mi do parzybrody. Do dostania w 'Kuchniach Świata'.
Podgotować tak, żeby ziemniaki się nie rozpadły. Można dodać zasmażkę, a na pewno trzeba - świeżo mielony pieprz.
Najlepsza następnego dnia, jak się trochę zmaceruje ;)
2 komentarze:
Gratuluje 7000 wpisu na Vegespot.pl :P
bardzo mi przyjemnie! ale trafiłam :)
Prześlij komentarz