Trochę nie rozumiem parcia, żeby bezmięsne potrawy wyglądały, smakowały, czy nazywały się tak jak mięsne. Ale sama czasem tak robię.
Przepis pochodzi od Magdy i Filipa z Czarnego Kosa.
- 3 duże marchewki
- 1 średnia pietruszka
- por
- kawałek selera
- olej
- puszka koncentratu pomidorowego
- 2 opakowania kotletów sojowych
- glony 'nori' - takie do sushi /ale niekoniecznie/
- łyżka masła z orzeszków ziemnych
- przyprawy
Zetrzeć na tarce (znowu!) marchew, pietruszkę i selera. Marchew można częściowo rozrobnić jakąś maszynką do rozdrabniania, ale nie wszystko, bo będzie za drobno. Pora pokroić w krążki. Wszystko udusić na oleju. Sporo tego oleju musi być w porównaniu z innymi przepisami. Mieszać i dusić, aż wszystko ładnie zmięknie. Przyprawić jak kto lubi. Na przykład pieprz i sól bardzo tutaj pasuje. I parę kropel sosu sojowego.
Dodać koncentrat pomidorowy, jeszcze chwilę poddusić, dodać łyżkę masła z orzeszków ziemnych. Wymieszać, wystudzić.
Kotlety potraktować tak, jak napisane na opakowaniu, czyli moczyć lub gotować w wywarze warzywnym. Wystudzić.
Tym razem każdego kotleta owinęłam przyciętym płatkiem nori, ale zwykle tego nie robię. Sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie.
W półmisku układać warstwę uduszonych warzyw na przemian z warstwą kotletów.
***
To nie jest kot po wypadku. To jest kot śpiący w pozycji wypoczynkowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz