- agar
- 3 marchewki
- 1 pietruszka
- mała puszka zielonego groszku
- paczka płatów sojowych
- nori
- pół szklanki zwykłej mąki pszennej
- przyprawy
- olej do smażenia
Płaty sojowe potraktowałam tak, jak podano w przepisie na opakowaniu, czyli ugotowałam z przyprawami przez 5 minut. Wyjęłam i niech sobie stygną. W tym samym wywarze ugotowałam marchewki i pietruszkę. Dodałam jeszcze z rozpędu pora, ale nie był konieczny. Wyjęłam warzywa i też niech sobie stygną. Potem pokroiłam w plasterki. Otworzyłam puszkę z groszkiem i odcedziłam.
Wystudzone i odciśnięte kotlety panierowałam w mące z przyprawami (sól, pieprz, może być vegeta light albo nawet masala) i smażyłam na rozgrzanym oleju.
Płat nori zamoczyłam na pół minuty w ciepłej wodzie, żeby zmiękły. Pocięłam nożyczkami na mniejsze kawałki i poowijałam usmażone kotlety.
Ułożyłam w salaterce warstwę pokrojonych warzyw + groszek i kotlety.
Teraz galareta:
Wywar z jarzyn przecedzić, żeby był bardziej przezroczysty. Dwie łyżeczki agaru w proszku rozpuścić w gorącym wywarze. Niestety - nie znalazłam nigdzie precyzyjnych proporcji - ile agaru na jaką ilość wody. Ja dałam 2 łyżeczki na litr wywaru, ale ponieważ agar bywa różny, trzeba eksperymentować. Wywar powolutku sobie stygł we własnym tempie, od czasu do czasu mieszany, żeby sprawdzić, czy 'działa'. Długo nie działał, w końcu jak już prawie wystygł, poczułam, że zaczyna gęstnieć. I to był dobry moment, żeby zalać 'rybę' i jarzyny. Pierwsza warstwa szczęśliwie zastygła, co stwierdziłam następnego dnia rano. Ponieważ zużyłam tylko połowę galarety z garnka, podgrzałam wywar z agarem jeszcze raz, ułozyłam drugą warstwę warzyw i 'ryby' i zalałam wywarem. Zostawiłam na chłodnym parapecie kuchennym.
Sąsiad twierdzi, że zamiast 'ryby' można taką metodą zalać agarem selera w plastrach. Muszę go jeszcze podpytać o szczegóły.
Na zdjęciu poniżej to oczywiście nie sąsiad. To Mimbek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz